Piotr Protasiewicz kończy 46 lat
Piotr Protasiewicz obchodzi 46. urodziny. PePe w 2007 roku powrócił do Winnego Grodu i od tego czasu wielokrotnie pokazał swój profesjonalizm, zaangażowanie dla drużyny i wolę walki. Kapitanowi Falubazu życzymy dużo zdrowia, świetnej formy oraz samych trójek w nadchodzącym sezonie! A co solenizant mówili o sobie w dniu urodzin?
Co trzyma pana przy żużlu?
30 lat to robię i 30 lat kocham. Poza tym, nie czarujmy się, to także praca. Pół roku poświęcam na przygotowania, by w sezonie grało jak najbardziej. I mam to szczęście, że małżonka wszystko akceptuje, daje wolną rękę w startach. Nie ingeruje, lecz wspiera. A spokój w domu jest bardzo ważny, żeby człowiek nie musiał o to ściganie walczyć. Zimą, w pewnych momentach, trening jest katorżniczy, bo jakiś kierat i reżim trzeba sobie narzucić, ale gdy później uda się czasem wygrać, dać trochę radości sobie i kibicom, to mam napęd do dalszej roboty. Jeśli czuję się potrzebny, to potrafię się zmobilizować i poświęcić.
Po zakończeniu kariery też będzie się pan starał pozostać aktywny sportowo?
Ja nawet inaczej nie mogę. Kiedy odpuszczam ciału, cierpię. Muszę być w ruchu, bo mam swoje kontuzje i przypadłości. A sport lubię. Nie, ja kocham sport. Dlatego w gazie rekreacyjnym chciałbym pozostać jak najdłużej.
Nie wyklucza pan w przyszłości przenosin do innego klubu lub też na inny poziom rozgrywek?
Kiedyś powiedziałem, że chciałbym zakończyć jazdę w Zielonej Górze. Owszem, miałem w swojej historii momenty, gdy broniłem innych barw i uważam, że miało to sens. W innym wypadku nie jeździłbym zapewne na tym poziomie i tak długo. Dlatego nie odcinam się od tego, co było odskocznią i trampoliną do - jak zwał, tak zwał - kariery. Chciałem jednak wrócić i po 12 latach nieobecności stałem się częścią składanki, która znów ten klub wyciągnęła w rankingach. Kilka medali DMP wywalczyliśmy, ze złotem włącznie. Nie mam już jednak dwudziestu lat i jeśli nie będę pasował do polityki, lub sportowo, zrozumiem to. Z bólem, ale zrozumiem. Chciałbym odejść jako zawodnik najwyższej klasy rozgrywkowej, ale nigdy nie mów nigdy. Wszystko jest możliwe. Zresztą, w obecnej pierwszej lidze naprawdę trzeba ścisnąć tyłek, żeby swoje punkty wyszarpać. To nie tak, że wygrywa się tam jedną ręką.
Źródło: Sportowe Fakty
2021-01-25 12:16:30
Kategoria: zuzel / newsy