Zastal Zielona Góra – Śląsk Wrocław 82-88
Zastal przegrał przed własną publicznością, a Śląsk przez pierwsze trzy kwarty pokazał zielonogórzanom jak się gra w koszykówkę. Goście prowadzili różnicą prawie 30 punktów i tylko ich nonszalancja w ostatniej kwarcie pozwoliła gospodarzom zbliżyć się do wrocławian.
Trener Sirvydis zwycięskiego składu nie zmienia, a Zastal rozpoczął piątką: Thornwell, Saulys, Murphy, Sitnik i Matczak. Zielonogórzanie po zwycięstwach z GTK Gliwice i Arką Gdynia walczyli o trzecie zwycięstwo z rzędu w Orlen Basket Lidze.
Spotkanie rozpoczęło się walką punkt za punkt, a żadna z drużyn nie była w stanie zbudować większej przewagi. Dobrze w mecz wszedł Thornwell trafiając trójkę, a gospodarze dobrze zaczęli w defensywie prowadząc w połowie kwarty 9-6. W meczu widać było sporą nerwowość, a oba zespoły nie popisywały się w ofensywie notując sporo strat. Na parkiecie po stronie gospodarzy pojawił się fenomenalny w ostatnich spotkaniach Harris oraz Hodge, jednak Zastal nie mógł złapać odpowiedniego rytmu w ataku. W Śląsku coraz skuteczniej grał Nunez i Penava, raz po raz dziurawiąc defensywę gospodarzy. Zielonogórzanie po dobrym początku wyraźnie stanęli w ataku, a kwarta wygrana przez wrocławian 20-16.
Początek 2 kwarty to kontynuacja dobrej gry Śląska, a coraz lepiej grał Kulikowski. Niemoc Zastalu próbował ratować jeszcze Kołodziej, ale po kolejnym trafieniu Penavy goście prowadzili 10-5 w kwarcie, a czasem ratował się Sirvydis. Gospodarze grali coraz gorzej, a wrocławianie seryjnie zaczęli trafiać z dystansu. Świetnie grał Kulikowski, który przymierzył trzy trójki. Po 6 minutach gry Śląsk prowadził aż 42-28, nakautując gospodarzy w tej części gry. To był prawdziwy popis strzelecki Nuneza i Penavy, którzy zdobyli już po 13 punktów. Dla Zastalu trafiali Thornwell i Kołodziej, jednak goście w pełni kontrolowali przebieg meczu. Kolejna kwarta dla Śląska 29-20 i prowadzenie w meczu 49-36.
W pierwszej połowie to nie był Zastal z dwóch ostatnich spotkań, a trener Sirvydis miał o czym rozmawiać z zawodnikami w szatni. Jednak start kolejnej odsłony to dalsza dominacja Śląska. Gospodarze kompletnie pogubieni w ataku, pudłujący z dystansu, raz po raz uśpieni także w defensywie. Do punktujących wśród gości dołączyli Blackshear i Bogucki, idealnie piłki rozdzielał Cooper. Pierwsze 3 minuty to zaledwie 2 punkty Zastalu i rekordowe prowadzenie gości 55-38. Wśród gospodarzy walczył Thornwell, pojedyncze akcje na plus dla Harrisa i Kołodzieja. Jednak to zdecydowanie za mało aby powalczyć z dobrze usposobionym Śląskiem. Mnożyły się straty z obu stron, a spotkanie nie było najatrakcyjniejszym widowiskiem dla kibiców. Czwarte przewinienie złapał bezbarwny dzisiejszego wieczoru Hodge, a gospodarze wyglądali na pogodzonych z wynikiem. Fatalna skuteczność zielonogórzan dała kolejną kwartę dla gości 22-9, a Śląsk prowadził już w meczu 71-45!
Pierwsze minuty ostatniej odsłony to walka punkt za punkt i 24 oczka przewagi gości na 6 minut przed końcem spotkania. Zastal notował już 16 strat i tylko najwierniejsi kibice wierzyli, że coś jeszcze może się zmienić w tym spotkaniu. Jednak Śląsk uwierzył, że mecz wygra się sam. Goście grali coraz bardziej nonszalancko w ataku i mniej agresywnie w obronie co szybko obróciło się przeciwko nim. Seria punktowa Saulysa, Matczaka i Sitnika dały run 11-0 i zmniejszenie straty do 12 punktów, jednak upływający czas nie był sprzymierzeńcem gospodarzy. Trójkę przymierzył jeszcze Pluta i Matczak jednak pozwoliło to tylko na zmniejszenie strat w meczu do 6 punktów. Wyrażne rozkojarzenie gości dały wysoką wygraną w 4 kwarcie zielonogórzanom 37-17, jednak końcowe zwycięstwo Śląska nie było zagrożone. Ostatecznie wrocławianie triumfują zasłużenie 88-82.
To był bardzo zimny prysznic dla gospodarzy, którzy przed własną publicznością nie mieli szans z faworyzowanym Śląskiem. Zabrakło rytmu, zespołowości i lidera kreującego grę, czyli tego co dało Zastalowi wygrane w dwóch poprzednich spotkaniach. Fatalna skuteczność tylko dokończyła dzieła, a czwarta kwarta zamazała prawdziwy obraz zielonogórzan w tym spotkaniu. Aż 18 strat, bezbarwny Hodge, już nie tak skuteczny Harris. Zdecydowanie zabrakło argumentów, aby powalczyć w tym spotkaniu. Sezon trwa dalej, ale optymizm po poprzednich meczach szybko opadł, a każdą kolejną porażkę przed własną publicznością trzeba będzie zbilansować wygraną na wyjeździe. Wrocław wraca na właściwe tory, a strzałem w dziesiątkę może okazać się transfer Coopera, który rozdał aż 11 asyst. Najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania został Nunez, zdobywca 22 punktów na 100 procentowej skuteczności z gry.
Wyniki poszczególnych kwart:
I: 16-20
II: 20-29
III: 9-22
IV: 37-17
2024-11-15 19:53:17
Kategoria: kosz / newsy
Komentarze
Grzegorz
2024-11-15 20:29:29Odpowiedź
.... no i WSZYSTKO WRÓCIŁO do .....normy! Dziurawe ręce ... Brak wyobraźni .... i "zaczarowane kosze" do których nic NIE trafia ...