Z Wigilią u koszykarzy… Jarosław Zyskowski
Przed Państwem drugi z koszykarzy Stelmetu Enea BC, który opowie nam o swoich planach na Święta. Co przy wigilijnym stole najbardziej lubi zjeść popularny „Zyzio”? Z kim Stelmet mógłby zmierzyć się w finale? Tym razem pod lupę bierzemy lidera polskiej formacji – Jarosława Zyskowskiego.
Jak wrażenia z pobytu w Zielonej Górze? Jak oceniasz Klub, jego organizację i ogółem samo miasto, wszak jesteś już tutaj parę miesięcy?
Szczerze powiedziawszy jestem bardzo zadowolony z zespołu, z organizacji, z miasta. Naprawdę mam same pozytywne wrażenia jak do tej pory. Wydaje mi się, że wyniki też idą w parze z tym wszystkim, więc czuję się tutaj bardzo dobrze. Nie ma się tak naprawdę do czego przyczepić czy na coś narzekać.
Czy spodziewałeś się, że w Zielonej Górze, niejako z marszu wskoczysz w buty lidera zespołu? Jesteś bodajże najrówniej grającym zawodnikiem w całej ekipie.
Nigdy nie rozpatrywałem tego pod kątem czy będę liderem, czy nie. Zdawałem sobie sprawę z tego, że przychodząc do Zielonej Góry moja rola będzie nieco większa, niż w poprzednim zespole. Już po pierwszych sparingach dobrze się czułem w nowym otoczeniu i stopniowo budowałem swoją pozycję niejako „lidera” ale w naszym zespole tak naprawdę liderem może być każdy. Widać z resztą w ostatnich spotkaniach, że co mecz, kto inny najlepiej punktuje i tu nie chodzi o to, kto tym powiedzmy „liderem” jest, ważne żeby to wszystko szło w parze ze zwycięstwami drużyny. Punktowo może faktycznie jestem liderem zespołu, ale ja się bardzo dobrze czuję w takiej roli i widzę, że trener wraz z chłopakami mi ufają i z tego się po prostu cieszę, próbując tym samym w każdym meczu dawać z siebie wszystko i grać jak najlepiej z pożytkiem dla zespołu.
Jakie zatem plany na Święta? Spędzisz je tradycyjnie we Wrocławiu? Jak wygląda Wigilia w Waszej rodzinie?
W tym roku będę miał aż dwie Wigilie. Od razu po niedzielnym meczu ligi VTB z Astaną, jedziemy z dziewczyną do mojego rodzinnego miasta do Wrocławia. We Wrocławiu spędzę ten czas z rodzicami, jedną z sióstr, niestety drugiej – starszej, tym razem z nami nie będzie, bo mieszka na co dzień w Anglii, a nie tak dawno urodziła drugie dziecko więc względy logistycznie uniemożliwią jej przyjazd. Później przyjeżdżamy do Zielonej Góry na tę niejako drugą Wigilię, do rodziców mojej dziewczyny, gdzie słyszałem, że ma być już znacznie więcej osób niż na spotkaniu z moimi bliskimi. Na samą myśl już się cieszę, bo zapowiada się dużo przysmaków, a uwielbiam jeść (śmiech), a jak to w Święta, można sobie pozwolić na odrobinę łakomstwa.
Jarosław Zyskowski (z nr 1) w towarzystwie Marcela Ponitki
No właśnie i tu moje kolejne pytanie: czy masz jakąś ulubioną wigilijną potrawę?
Powiem tak: lubię praktycznie większość świątecznych potraw ale na pewno uwielbiam barszcz z uszkami i to jest danie, na które zawsze czekam, a do tego zdecydowanie pierogi ruskie. Od zawsze jestem ich wielkim fanem. I dodam, że z pierogów lubię akurat tylko te ruskie, niespecjalnie inne. Oczywiście zjem czasem i te z kapustą i grzybami, ale ruskie są zdecydowanie na pierwszym miejscu. Z innych dań lubię zjeść także bigos czy jakąś świąteczną rybkę. Ale jednak barszcz z uszkami i pierogi ruskie, to moje dwie główne ulubione potrawy na świątecznej liście.
Masz jakieś plany na przyszły rok, który już niebawem? Jakieś cele, postanowienia?
Na pewno życzyłbym sobie i całemu zespołowi, żebyśmy zakończyli ten sezon z jakimś medalem, wiadomo z jakim byłoby najfajniej. Nie ma co jednak narzucać jakiejś niepotrzebnej presji. Wiadomo jaki to jest sezon, ma być to rok stabilizujący sytuację w Klubie. My staramy się wywiązywać ze swojej pracy najlepiej jak potrafimy i wydaje mi się, że robimy to jak dotąd bardzo fajnie. Poza chęcią zdobycia medalu mamy jeszcze Puchar Polski, w którym zagramy w lutym. Byłoby naprawdę fajnie zdobyć to trofeum, bo tylko tego mi brakuje w mojej koszykarskiej karierze. Zobaczymy też jak potoczą się moje losy z Reprezentacją Polski.
I tutaj wyprzedziłeś moje kolejne pytanie, odnośnie twojej przyszłości. Jarosław Zyskowski w Kadrze – jak ty to widzisz?
Ja to widzę (śmiech), ale pytanie czy ktoś inny to widzi. Zobaczymy czy zostanę powołany, a jeżeli tak się stanie, to na pewno stawię się na zgrupowaniu i będę starał się pokazać z jak najlepszej strony.
To może na koniec: jaki zatem typujesz finał tegorocznych rozgrywek Energa Basket Ligi? Czy Stelmet Enea powalczy o złoto? A jeżeli tak, to z kim? Kto będzie najgroźniejszym rywalem w walce o medal z najcenniejszego kruszcu?
Wielu moich znajomych już się z lekka śmiało, życząc mi finału Stelmet – Anwil (śmiech). Przyznam, że nie obraziłbym się na pewno. Tak naprawdę to już nie ma większego znaczenia, bo jeżeli udałoby nam się dojść do finału, to już naprawdę byłbym przeszczęśliwy i myślę, że wszyscy w Zielonej Górze byliby przeszczęśliwi, wszak droga do finałów ma tyle ostrych zakrętów i naprawdę jest bardzo ciężko do nich dotrzeć. A jeżeli już się tam jest, to jest to już jakby połowa sukcesu, bo ma się przynajmniej to jakże cenne srebro. Uważam jednak, że te najcięższe gatunkowo mecze będą w półfinałach i to jest już tak wyrównany poziom, że nawet przewaga własnego parkietu nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Ale jeżeli już mam obstawić, to niech będzie: stawiam na Stelmet – Anwil.
2019-12-25 12:42:14
Kategoria: kosz / newsy