WKS Śląsk Wrocław - Enea Stelmet Zastal ZG 77-66
Porażką zielonogórzan zakończył się mecz 7. kolejki Orlen Baskiet Ligi przeciwko WKS Śląskowi Wrocław. Niedzielne spotkanie było niezwykle trudne i w większości rozgrywało się pod dyktando atletycznych i szybkich wrocławian. Masa strat i błędów w obronie Zastalu, pozwoliła rywalowi na wypracowanie wysokiej, dwucyfrowej przewagi, którą utrzymywał przez większość meczu.
Mecz w hali Orbita był niezwykle ważny z punktu widzenia obu zespołów. Każda z drużyn miała zamiar zaciekle walczyć o trzecie ligowe zwycięstwo. Przede wszystkim, Śląsk wystąpił w zupełnie nowej konfiguracji – wrocławianie pozyskali nowego rozgrywającego, Kendale Mc Culluma ale też zmiany dosięgnęły sztab trenerski. W miniony piątek klub ogłosił, że na miejsce pierwszego trenera, Olivera Vidina, zatrudniony został Jacek Winnicki. Pierwszy mecz pod jego wodzą to właśnie spotkanie przeciwko Zastalowi.
Zdecydowanie nie po myśli zielonogórzan ułożyły się pierwsze minuty niedzielnego spotkania. Koszykarzy Zastalu zaskoczyła mocna obrona Śląska, która nie pozwoliła rywalowi na wykończenie praktycznie żadnej akcji. Dodatkowo, szybkie kontrataki i agresywna gra skutkowała tym, że wrocławianie bez większych problemów rozpoczęli mecz od serii 12-0. Pierwsze punkty dla Zastalu zdobył dopiero w połowie kwarty Goeffrey Groselle, który w końcu przełamał obronę miejscowych. Do ataku ruszył także Darious Hall, dzięki czemu zielonogórzanom udało się odrobić część straconych w pierwszych minutach punktów. Z biegiem czasu Zastal odnalazł rytm, wykorzystał także problem związany z celnością Śląska. Po pierwszej kwarcie dalej przewagę mieli jednak wrocławianie, którzy prowadzili 18-13.
Zdecydowanie nie po myśli zielonogórzan ułożyły się pierwsze minuty niedzielnego spotkania. Koszykarzy Zastalu zaskoczyła mocna obrona Śląska, która nie pozwoliła rywalowi na wykończenie praktycznie żadnej akcji. Dodatkowo, szybkie kontrataki i agresywna gra skutkowała tym, że wrocławianie bez większych problemów rozpoczęli mecz od serii 12-0. Pierwsze punkty dla Zastalu zdobył dopiero w połowie kwarty Goeffrey Groselle, który w końcu przełamał obronę miejscowych. Do ataku ruszył także Darious Hall, dzięki czemu zielonogórzanom udało się odrobić część straconych w pierwszych minutach punktów. Z biegiem czasu Zastal odnalazł rytm, wykorzystał także problem związany z celnością Śląska. Po pierwszej kwarcie dalej przewagę mieli jednak wrocławianie, którzy prowadzili 18-13.

Początek drugiej kwarty ponownie ułożył się pod dyktando Śląska. Dzięki serii 10-3 miejscowi ponownie obieli dwucyfrowe prowadzenie. Zielonogórzanie byli wyraźnie pogubieni, mieli spory problem w strefie podkoszowej i z nadążeniem za nacierającymi wrocławianami. Oba zespoły jednak miały też kłopoty ze zdobywaniem punktów, a po 15 minutach gry na tablicy widniał wynik 30-18. Taką zdobycz niejednokrotnie drużyny Orlen Basket Ligi zdobywały podczas jednej kwarty. Śląsk charakteryzował się jednak atletycznością, a przyspieszenie gry w drugiej części tego meczu skutkowało sukcesywnym powiększaniem dorobku punktowego. Zastal próbował jeszcze odgrywać się w ostatnich minutach pierwszej połowy, jednak wyraźnie mocniejsza była drużyna miejscowych, która na przerwę schodziła przy prowadzeniu 38-26.

Problemy zielonogórzan potęgowały się także po zmianie stron. Zastal popełniał proste straty (w pierwszych minutach tej części meczu aż pięć!) i dawał się prowokować koszykarzom Śląska. W konsekwencji początek drugiej połowy ponownie należał do miejscowych, którzy wręcz bawili się pod koszem przyjezdnych. Wrocławianie w kluczowym momencie prowadzili nawet siedemnastoma punktami (44-27). Sytuacja zaczęła zmieniać się w ostatnich minutach kwarty. Zastal pozbierał się, wyprowadził kilka widowiskowych przechwytów i kontrataków, a dobre akcje rozegrali Woroniecki i Groselle. Dzięki temu zielonogórzanie zmniejszył stratę nawet do siedmiu oczek i wydawało się, że nie wszystko jest jeszcze przesądzone. Przed ostatnią odsłoną na tablicy widniał wynik 54-47 dla miejscowych.

Swój kontratak przyjezdni kontynuowali po krótkiej przerwie. W dobrym tempie Zastal odrobił kolejne cztery oczka za sprawą akcji Lewandowskiego i Hepy. Wrocławianom udało się jednak odegrać szybkie osiem punktów, czym na chwilę odzyskali oddech. W tamtym momencie błyszczał przede wszystkim Gołębiowski, który zdobył dwie niezwykle cenne trójki pod rząd. Trafienie z dystansu dołożył też Miletić, a dzięki tym składowym Śląsk odzyskał wysokie, czternastopunktowe prowadzenie, 65-51. Zastal ponownie pogubił się zaskoczony silnym naciskiem miejscowych, którzy kontynuowali swoją świetną serię. Kolejne punkty dokładał Miletić, a trzecią w tej kwarcie trójkę zaliczył Gołębiowski i Śląsk prowadził już 71-53. Zielonogórzanie ponownie jednak zaskoczyli, w dwie minuty odrobili osiem oczek i próbowali jeszcze pozostać w kontakcie. Na to było już zdecydowanie za późno, ponieważ zegar wskazywał dwie minuty do końca meczu. Finalnie WKS Śląsk Wrocław zanotował trzecie ligowe zwycięstwo, wygrywając spotkanie 77-66.
Najwięcej punktów dla Enea Stelmet Zastalu Zielona Góra zdobył Dariuos Hall, który zanotował 17 punktów i 5 zbiórek. Był to jedyny zawodnik wśród zielonogórzan, którzy zanotował dwucyfrową zdobycz punktową. Wśród graczy Śląska 15 oczek i 6 zbiórek zdobył debiutujący w jego barwach Mc Cullum (zanotował jednak też 8 strat). O double-double otarł się Miletić, który zdobył 13 punktów i 9 zbiórek.
Wyniki poszczególnych kwart:
I: 18-13
II: 20-13
III: 16-21
IV: 23-19
2023-11-05 19:34:47
Kategoria: kosz / newsy